1. Lepienie z gliny uzależnia - jak raz zaczniesz i Ci się spodoba, to ciężko przestać. 2. Kiedy zrozumiesz, że możesz ulepić prawie wszystko, to wpadłaś po uszy w niekończącą się historię 😉 . 3. Wzmacniaj kręgosłup i mięśnie brzucha, jeśli chcesz się poważnie zająć...
5 ważnych rzeczy, które powinnaś wiedzieć, zanim zdecydujesz się zamienić swoje pasje w biznes.
Ostatnio wiele się słyszy o tym, aby zamieniać swoje pasje w biznes i tym samym uniezależniać się od pracodawców, którzy za nas decydują o naszym czasie. Podejrzewam, że też o tym słyszałaś?
Ja od dwudziestu blisko lat przerabiam ten temat z ceramiką, od dziesięciu z jogą i dziś chciałabym podzielić się z Tobą moimi wnioskami na ten temat.
- Jeśli myślisz, że zakładając własny biznes oparty na swojej pasji, będziesz robić tylko to, co lubisz i na czym się świetnie znasz, to się mylisz i to ogromnie – prowadzenie własnego biznesu wymaga ogarnięcia wielu rzeczy dookoła, o których często nie mamy bladego pojęcia i których musimy się dopiero nauczyć. Ja założyłam pracownię ceramiczną, bo lubiłam lepić z gliny. A tu zonk, bo równie ważną częścią procesu tworzenia ceramiki jest szkliwienie, którego szczerze nie lubię i wypalanie, którego musiałam się nauczyć. Na dodatek trzeba to jeszcze było umieć sprzedać, co jak się okazało wymagało w moim przypadku przełamania wielu oporów. Jakby tego było mało, szybko okazało się, że najlepsza dla mnie będzie sprzedaż w języku niemieckim, a mój niemiecki był wtedy na poziomie -1. Moje wyobrażenie, że będę sobie sielankowo siedzieć na wsi i spokojnie lepić, a pieniądze będą same spływać, szybko legło w gruzach. Trzeba było wziąć się do roboty i wiele, wiele się nauczyć.
- Decydując się wykonywać zawodowo swoją pasję, ryzykujesz to, że pasja może Ci się „przejeść” i znudzić, bo co za dużo, to nie zdrowo. Ja np. w pewnych momentach roku, po okresach intensywnej pracy ceramicznej, mam tej całej gliny serdecznie dość i nie mam ochoty nawet na nią patrzeć. Potrzebuję parę tygodni, ba czasem nawet miesięcy, żeby znów z przyjemnością zabrać się do lepienia. Gdybym musiała to robić non stop, szybko przestałoby to być moją pasją. Na szczęście ułożyłam to sobie tak, że w takich momentach skupiam się na jodze i pozwalam sobie spokojnie na glinowy detoks.
- Nie wierz w zapewnienia, że pracując na swoim, będziesz wreszcie mogła pracować kiedy chcesz i ile chcesz. Owszem, pozornie tak to wygląda. Jednak w rzeczywistości we własnym biznesie, a szczególnie na jego początku, pracuje się o wiele więcej niż na etacie. Niejednokrotnie wychodząc o drugiej w nocy z pracowni, stawałam na macie do jogi, by choć przez chwilę rozciągnąć zastane podczas lepienia mięśnie i zazdrością myślałam o tych, co odbębnią swoje 8 godzin i mają wolne.
- Jest bardzo prawdopodobne, że będziesz musiała robić to, czego będzie wymagał od Ciebie rynek, a nie starczy Ci czasu na to, co Tobie sprawia przyjemność w tej pracy. I to szczególnie jeśli chciałabyś tworzyć rękodzieło. Ja np. w pracy ceramika nie lubię tego, co nazywam „dorabianiem stoiska do kreski” – czyli powtarzania do znudzenia sprzedających się wzorów, bo się sprzedają i klienci chcą je kupować i oczekują, że ja im to dam i one na stoisku muszą zawsze być!!! A ja nie lubię się powtarzać, lubię tworzyć coś nowego i niekoniecznie takiego, co się ludziom podoba. I gdyby mój partner nie był skłonny do powtarzania wymyślanych przeze mnie wzorów, ja znudziłabym się taką powtarzalną pracą bardzo szybko. I wbrew pozorom, ta pułapka nie dotyczy jedynie rękodzieła. Dopadła mnie również jako nauczycielkę jogi. W pewnym momencie prowadziłam tak dużo zajęć, że ciężko mi było znaleźć czas i siły na praktykę własną, bez której przecież dobrym nauczycielem jogi być się nie da.
- Może się okazać, że aby odnieść sukces w swym biznesie, będziesz zmuszona do zmiany swej życiowej postawy. Moje doświadczenie pokazuje mi, że im bardziej czegoś unikałam kiedyś, tym bardziej okazało się to potrzebne w pewnym momencie w prowadzeniu własnej firmy. Całe życie np. powtarzałam, że ja nie mam parcia na szkło i konsekwentnie unikałam kamer, obiektywów, internetu i social mediów. Jednak, kiedy urodziłam drugie dziecko i postanowiłam, że już nie będę codziennie jeździć do miasta i prowadzić paru zajęć dziennie, musiałam zmienić swą postawę. Tym bardziej, że przyśniło mi się, że moją misją jest sprawić, by jak najwięcej osób odnalazło radość życia dzięki jodze. I musiałam pogodzić się z tym, że jeśli chcę tę misję w dzisiejszych czasach zrealizować, to i z obiektywem i z kamerą i z internetem muszę się przeprosić, bo w tych czasach inaczej jak przez internet, nie da się dotrzeć do jak największej liczby ludzi. Gdybym dwadzieścia lat temu, otwierając swą pracownię zdawała sprawę, z tego co wiem dzisiaj… to pewnie i tak bym ją otworzyła, ale do pewnych rzeczy na pewno podeszłabym inaczej. Tobie też radzę najpierw wszystko na spokojnie przemyśleć, zanim podejmiesz taką decyzję.